Skip to main content

Nasza działalność

Kornelia Stupień

Kornelia Stupień

Nazywam się Kornelia

Mam 10 lat

Chorowałam na nefroblastome – guz Wilmsa

Zanim zachorowałam, byłam radosną, pogodną, uśmiechniętą czterolatką, która właśnie miała rozpocząć swoją przygodę w przedszkolu.  Lubiłam spacery, jazdę na hulajnodze oraz szaleństwa na placu zabaw. Nie zdawałam sobie wtedy sprawy z tego, że dzieci mogą chorować na tak poważne i groźne dla życia choroby tj. nowotwór. Nigdy nie myślałam, że z dnia na dzień wesołe życie zamieni się, w ból, cierpienie i rozłąkę z najbliższymi.

Z tych wszystkich smutnych dni, gdy chorowałam, najbardziej pamiętam przyjaciół, których poznałam na oddziałach szpitalnych. Z wieloma nadal utrzymuję kontakt ale są również tacy, którym jednak nie udało się wygrać tej nierównej i niesprawiedliwej walki. Oni na zawsze zostaną w moim sercu. Bardzo za nimi tęsknię, szczególnie za Iwo.

Jest jeszcze mój kochany pluszowy piesek Kokardka, którą dostałam na początku mojej drogi do zdrowia. Ona zawsze jeździła ze mną do szpitala, była przy mnie i do dziś jest ze mną. Zawsze przytulam się do niej, gdy jest mi źle.

W czasie choroby brakowało mi wyjścia z domu na spacer i zabawy na placu z innymi dziećmi. Uwielbiam różne wycieczki: do lasu, w góry czy nad morze, a w trakcie leczenia nie mogłam nigdzie wyjeżdżać. Wiele razy płakałam, że nie mogę wyjść. Nie rozumiałam, dlaczego tak się dzieje, że inne dzieci mogą, a ja nie. Było mi smutno.

Największą siłę do walki z chorobą dawało mi pozytywne nastawienie mamy i to, że zawsze ze mną była. Trzymała mnie za rękę, przytulała. Zawsze z uśmiechem na twarzy pocieszała, pomimo tej ciężkiej dla niej sytuacji.

Teraz gdy to wszystko mam już za sobą marzę, o tym, aby inne dzieci nie chorowały i miały normalne, beztroskie, radosne, pełne zabawy dzieciństwo.

Ja natomiast gdy dorosnę, chciałabym wyjechać do USA i tam zamieszkać. Marzę o podróżach, bo nie chcę już nigdy być w jednym miejscu, jak to miało miejsce gdy chorowałam. Chcę poznawać nowych ciekawych, uśmiechniętych, pozytywnych ludzi.

Wszystkim dzieciom, które są chore, chciałabym powiedzieć, żeby nigdy się nie poddawały pomimo różnych przeciwności losu, które będą je spotykać.

I żeby zawsze były dobrej myśli.

Życzę, im aby zawsze miały koło siebie kogoś bliskiego ich sercu, jak ja miałam moją mamę i czuły od nich wsparcie w każdej ciężkiej chwili.

Newsletter

Zapisz się do Newslettera, żeby być na bieżąco
ze sztuką pomagania.